Boję się tej miłości
paradoksalnie...
paradoksalnie...
Szarpie się na końcu liny niczym ryba
nie mogę puścić ...
nie chcę
wgryzam się w ciebie
głęboko
zostawiam na twojej skórze ślady zębów i paznokci
- wczoraj w nocy
chciałam wyszarpać z Ciebie
nie mój zapach
nie mój obraz
nie do mnie miłość
kiedy jest ciemno
pozwalam jej władać moją duszą
egoistycznej, zachłannej
pozwalam jej gryźć drapać
chcieć Cię do bólu, do utraty tchu
kiedy jest ciemno
pozwalam jej pragnąć
za dużo
rano budzi się
rozumiejąca łagodna
- głupia,
Będzie bolało.
Nie ma mnie
bez pierwszej i ostatniej
Kiedy odchodzisz
trace pion
nie wiem czy Miłość nie zagraża
boje się
obcego zapachu wewnątrz mnie
brakuje
bezpiecznych ramion,
gdzie wszystko jest proste
Łap mnie
zanim jak latawiec zerwe się na wietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz